hienowanie

Jest we Wrocławiu nielegalne romskie koczowisko. Jest miasto, które wyrzuca je siłą, jest skrajna prawica która zapowiada interwencję, i jest zbiór organizacji które w ramach pomocy robią tam piknik. Jest więc tłum z mediów - telewizje, gazety, reporterzy. Przyjeżdżają, czekają na zapowiadaną zadymę i niecierpliwią się, krążąc po placu albo siedząc w samochodzie. Prywatna uczelnia robi zajęcia dla studentów dziennikarstwa w terenie. Zastanawiam się, jaka jest rola mediów w tym procesie. Gdyby nie gazety, to czy żyłoby się na koczowisku lepiej? gorzej? spokojniej? A może już dawno nie byłoby go wcale? Maszyna mediów dostaje wsad treści romskich, ludzie piszą listy do redakcji, słupki rosną, maleją. Wszystko to w oparciu o zajebiście powierzchowną wizualną reprezentację tego co tam się dzieje, bo przecież nie trzeba rozumieć by pokazać. Dlatego też bezrefleksyjnie dokumentuję mecz polsko-romski w piłkę nożną, chociaż przecież wiem, że jest abstraktem wynikającym z obecności mediów i postronnych dookoła, że nikt z osiedla czekającego tylko na wjazd buldożerów między liche domki nie przychodzi do Romów grać w cokolwiek. Instynktownie czuję, że ten medialny napad, hienowanie, nie powinny mieć miejsca, ale nie umiem tego opowiedzieć. Wydaje mi się, że pytania na które da się postawić jedną prostą odpowiedź, wszelkie złote zasady, są albo błędne, albo niepotrzebne.

2 komentarze:

Wojtek Sienkiewicz pisze...

Wiesz, hienowanie to nie jest nic nowego. Od kiedy media przeniosły się do sieci, poziom i cele ich istnienia uległ całkowitej zmianie. To, co kiedyś w latach 90 ub.w. w filmie z Robertem De Niro - 15 minut - było karykaturą amerykańskiej rzeczywistości, a u nas było to odbierane jako fikcja - teraz jest standardem.

Przyglądam się też prawicowym portalom - tym, których czytelnicy mówią o nich "wolne, polskie media" i widzę, że chodzi dokładnie o to samo. Ten sam populizm ubrany w inne słowa. Ja nie zabraniam nikomu być narodowcem, lewakiem itp. Ale najbardziej przykry jest stan, w którym ludzie zamiast czerpać wolność garściami, nie są wolni tylko dlatego, że oddają się ideologiom. To się dzieje, gdy zamiast bycia zwolennikami - stają się wyznawcami. Wczoraj mieliśmy piękny popis w tej materii Ministra Sprawiedliwości - J. Gowina.

Gazeta.pl na profilu na facebooku wrzuciła link do artykułu, że Palikot zgłosił do prokuratury, że szesnastolatek oblał go wodą na spotkaniu. Redaktor od facebooka dodał do tego komentarz pełen głupiej ironii - odpisałem mu, że to doskonały kretynizm, bo jeśli leje się na Palikota, to ma być śmieszne. Ale gdyby to był rabin - antysemityzm. Gdyby czarnoskóry sportowiec - rasizm. A Biedroń - homofobia. Przez to gazeta.pl udowodniła, jak bardzo płytko sięga. Jak bardzo ma w dupie i jak bardzo ma hejterską naturę. I tak samo reszta tego gówna.

Dlatego albo wiedzę zdobywasz sam, albo jesteś trybikiem w maszynie. Dlatego ja pierdolę to - wybieram rower.

0 pisze...

Wiem wiem, że to nie jest nic nowego. Ale mówiąc o koczowisku, nie miałem na myśli spraw ideologicznych, chociaż jakiś stosunek ideowy do tych spraw mam, jak prawie każdy. Można się zdziwić co można robić na państwowej uczelni na takim kierunku jak mój z pozycji prowadzącego czy wykładowcy, zupełnie wprost i za wiedzą ogółu. Chodziło mi bardziej o to, że w sprawie tego koczowiska nie ma dobrych rozwiązań, a media traktują sprawę jak safari. Manewry mające zaspokoić wsobne - prawicowe i lewicowe - zapotrzebowanie na zrobienie czegoś, medialne w celu pozyskania niusa a wszystko na styku kultury której wcale nie chcemy rozumieć.

PS: też ostatnio sprawdzam temat roweru jako nieopierzony posiadacz szosowej Mondii. ;)