ameryka


jeden z tysięcy identycznych barów, typowych dla amerykańskiej prowincji. wczesne poranne światło, pustki, jedynie kelnerka przecierająca z obojętną miną przeszkloną ladę i leniwa mucha latająca pod sufitem. nie było ani strzelaniny, ani samuela l. jacksona jedzącego śniadanie, ani kawy. mieli polskie placki ziemniaczane. paskudne.

Brak komentarzy: