36+


wróciliśmy. w oczekiwaniu na zdjęcia do dokumentu, które potrwa razem ze skanowaniem do końca przyszłego tygodnia, skanuję negatywy z lomo. nie bawi mnie jakoś szczegolnie estetyka trashu, ale idea robienia zdjec w zestawie tani film + tani aparat jak dla mnie oznacza duzo ciekawych rzeczy. skoro przyjmuje się, ze fotografia ma opowiadac jednym zdjeciem jak najwiecej, zamykajac w obrazie tysiące słów - to zdjęcia powyżej są inwersją tego procesu, chcę opowiedzieć o tym jak dobrze było poprzez trzydzieści osiem zdjęć. pewnie znaczna część nie jest warta publikacji, ale do po pierwsze do cholery tylko blog w internecie, a po drugie - opowiadam o wakacjach, nie o dokumencie/'powaznej' fotografii.
ten tekst, a takze to zdjęcie, to po trochu hołd dla mojego lomo, kupionego sporo czasu temu na nieistniejącej już giełdzie na dworcu. po raz setny coś się w nim psuje, tym razem ponad moje mechaniczne zdolności - nie wiem czy będę go naprawiał, skoro służy mi raz w roku. niech więc ta ostatnia klatka z ostatniego filmu, przypadkowa multiekspozycja kadrów z 35 peronu w salzburgu i widoku z pedzacego ostatniego wagonu, bedzie mala piesnia pochwalna.

Brak komentarzy: